» Recenzje » Ratchet & Clank: A Crack in Time

Ratchet & Clank: A Crack in Time

Ratchet & Clank: A Crack in Time
Czas płynie, rynek konsol rozwija się w szybkim tempie i większość rozwiązań nieubłagalnie odchodzi na półkę z napisem "starocie". Do wielkich rzadkości można zaliczyć serię, która debiutując w 1992 roku – w mało popularnej wtedy kategorii zręcznościówek – do dziś nadąża za rynkiem, i to w jakże brawurowym, efektownym i doskonałym stylu!

Należący do rasy Lombaxów futrzasty "lisek" Ratchet i jego dzielny metalowy pomocnik Clank przeszli długą drogę w ciągu tych dwóch dekad. W połowie niebezpiecznie zboczyli w stronę klasycznego shootera, aby w najnowszej, dziewiątej już odsłonie, wrócić z wykopem i udowodnić, że są w najlepszej kondycji od lat. Okazuje się, że da się w dzisiejszych czasach zrobić zabawną i inteligentną grę łączącą ładną grafikę, płynną i widowiskową walkę, sporo elementów zręcznościowych i – w końcu – zaskakująco innowacyjne i trudne zagadki. To właśnie wyważona kombinacja sekwencji strzelanych, platformowych i logicznych zawsze stanowiła o wysokiej jakości serii Ratchet and Clank. Panie i panowie, chwytajcie za pady, znów trzeba ratować galaktykę!

Przez wiele lat Clank wiernie stał u boku Ratcheta, a dokładniej mówiąc: wisiał mu na plecach służąc głównie za mały helikopterek. Teraz wychodzi z cienia, i choć przez większość gry nadal sterujemy Ratchetem, to plansze poświęcone robotkowi są niewątpliwie nie tylko najciekawsze, ale i dopieszczone graficznie. W gigantycznym zegarze znajdującym się w centrum wszechświata Clank odkrywa dziedzictwo pozostawione przez swego "ojca": ma zostać strażnikiem czasu i pilnować, aby nikt nie manipulował jego upływem oraz naprawiać wszelakie anomalie. Oprócz elementów zręcznościowych, biegając po wielkim zegarze, natkniemy się na dwa rodzaje zadań. Pierwszym będzie naprawianie anomalii czasowych na rozmaitych planetach przy pomocy berła czasu odziedziczonego po tacie. Drugim jest cała seria zagadek logicznych opartych na kontroli czasu, będąca absolutnym hitem A Crack in Time. Stając na specjalnym polu możemy nagrywać swoje ruchy przez okres jednej minuty, a następnie przy pomocy nagranych wcześniej klonów – czyli przeszłych wersji Clanka – musimy naciskać guziki, uruchamiać platformy i otwierać drzwi, aby przejść do dalszej części zegara. Wraz z kolejnymi poziomami wzrasta stopień skomplikowania zagadek, choć pozostawiono także furtkę dla osób, które nie dadzą sobie z nimi rady – zawsze możemy po prostu zapłacić śrubkami, walutą wszechobecną i stosunkowo łatwą do zdobycia.

Jeżeli manipulacja czasem przyprawi nas o ból głowy, zawsze możemy odetchnąć podczas sekwencji, gdzie główne skrzypce odgrywa Ratchet. Cóż tu kryć, chodzi tu o stare, dobre rozwalanie wszystkiego na swojej drodze, spektakularne wybuchy i, równie spektakularne, zręcznościowe ucieczki. Równolegle do odkrywającego swe powołanie Clanka, Ratchet wyrusza na poszukiwania swojego robotycznego przyjaciela przy pomocy znanego z wcześniejszych odsłon gry nieudacznika i chwalipięty, kapitana Quarka. Spotykają po drodze nie tylko drugiego pozostałego przy życiu Lombaxa, ale i starego wroga, który raz jeszcze planuje przejąć kontrolę nad światem. Gra serwuje nam najpierw podsumowanie dotychczasowej historii, aby osoby, które nie wiedzą, czym są zoni czy demensinator, nie czuły się zagubione, ale nie udawajmy, że w pozycjach z tej serii chodzi o skomplikowaną fabułę. I chociaż pod koniec nasi bohaterowie zmuszeni są podjąć trudne i smutne decyzje, to przez większość czasu twórcy zwyczajowo puszczają do nas oko, serwując całą plejadę śmiesznych przeciwników, humoru sytuacyjnego i wszelakich żarcików wyższych i niższych lotów. W tej drugiej kategorii ukoronowaniem jest straszliwa broń "bekająca ryba", która odgłosem paszczowym rozwala przeciwników czy latający nad naszymi głowami Mr. Zurcon – mistrz celnej riposty.

Arsenał szalonych broni jakie nasz Lombax może kupować i ulepszać zawsze był plusem serii i miodem na serca hardcorowych fanów. Cóż tu kryć, "maxowanie" i zbieractwo mogą dodać parę ładnych godzin do ogólnego czasu rozgrywki. Insomniac zdaje sobie z tego sprawę, na każdym kroku rozdając graczom "cukierki" w postaci przeróżnych bonusów i bonusików. Praktycznie co kwadrans zarabiamy jakiś poziom – czy to broni, która zmienia się w coraz potężniejszą wersję czy zbroi naszego bohatera, czy nowych gadżetów, czy w końcu ulepszeń dla statku kosmicznego. Wprowadzono także opcję personalizacji poszczególnych broni – wraz z ich rozwojem sami decydujemy, jakie funkcje przydadzą nam się bardziej: np. możemy postawić na większy zasięg kosztem obrażeń lub większy rozrzut kosztem szybkostrzelności. Niby nic wielkiego, a cieszy i pozwala dostosować broń do ulubionego stylu walki, zwłaszcza gdy nadciągają w naszą stronę dzikie i nieprzebrane hordy przeciwników.

Gdy Ratchet nie zajmuje się akurat eksplorowaniem głównej linii fabuły, developerzy przewidzieli dużo innych rozrywek dla zajęcia mu czasu. Lombax wsiada więc do swego wysłużonego statku (ten również możemy z czasem ulepszać) i wyrusza eksplorować kosmos. We wcześniejszych odsłonach serii była to zazwyczaj nużąca i powtarzalna strzelanina, na szczęście Insomniac postawił na nowe rozwiązanie – misje dodatkowe. W dwuwymiarowej przestrzeni możemy sobie postrzelać (łącznie z walkami z mini-bossami), pościgać się z kometą, ale przede wszystkim wylądować na jednym z licznych małych księżyców, gdzie czeka nas mini-poziom oferujący zazwyczaj jakąś niewielką nagrodę. Ponieważ nie są one w żaden sposób związane z głównym plotem, developerzy mogli sobie nieco zaszaleć, tworząc klasycznie platformówkowe, oferujące sporo dobrej zabawy, poziomy. Niestety, pewnym problemem jest tu praca kamery, która na okrągłych, małych planszach czasem szaleje i nie ustawia się tak, jak byśmy sobie tego życzyli – co może skończyć się źle wymierzonym skokiem, np. przykład prosto do wrzącej lawy...

A Crack in Time, choć jest grą bardzo przyjemną i godną polecenia, ma jednak dwie wady, o których nie można zapomnieć. Pierwszą jest niewątpliwie repetetywność. Nawet będąc wielkimi fanami serii, nie możemy oprzeć się małemu marudzeniu – wszystko to już gdzieś widzieliśmy. Podstawowa formuła gry, mimo mini plansz w kosmosie czy zagadek czasowych, pozostaje niezmieniona od lat, nie oferując w gruncie rzeczy nic nowego. Ci, którym nie przeszkadza spożywanie pysznego, choć nieco odgrzanego kotleta, nie będą jednak traktować tego zarzutu poważnie – w końcu to dziewiąta gra z tej serii – to znamy i na to czekamy! Drugim problemem jest niestety stopień trudności – czy raczej łatwości – A Crack in Time. Owszem, jest to gra częściowo skierowana do młodszego odbiorcy, jednak nie zmienia to faktu, że odpalenie jej od razu na najtrudniejszym poziomie i przejście z marszu nie powinno mieć miejsca. Trochę szkoda, ponieważ nie byłoby wielkim problemem podrasowanie przeciwników to poziomu, gdzie zaczynają przyprawiać nas o prawdziwy ból głowy. Niestety, ostatnio jest to bolączka prawie wszystkich gier powstających z myślą o niższych grupach wiekowych i wygląda na to, że będziemy musieli się z tym faktem pogodzić.

Podsumowując, Insomniac powraca w doskonałym stylu, wyeliminowawszy wszystkie potknięcia Tools of Destruction, oferuje nam wizualnie dopracowaną grę platformowo-strzelaną z bardzo ciekawym i satysfakcjonującym elementem logicznym. Do tego dochodzą wszystkie te rzeczy, które znamy i kochamy z ich poprzednich produkcji, na czele z humorem w wersji rodzinnej (acz zabawnej również dla dorosłych), rozbudowanym zbieractwem, które jednak nie nuży i mnóstwem małych perełek, które przywołują uśmiech na twarz – jak chociażby różnorakie kosmiczne radia, między którymi możemy się przełączać latając statkiem po galaktyce. Prawdziwym fanom serii zapewne nie trzeba tego tytułu polecać. Z chęcią polecę go natomiast wszystkim innym, którzy maja ochotę na sporą dawkę wesołej rozrywki, gdzie klasyczna strzelanina przeplata się z ciekawymi zagadkami i sekwencjami platformowymi. No i te wszystkie gadżety, zabawki i odjechane bronie – jak można się oprzeć?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


8.0
Ocena recenzenta
7.88
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Ratchet & Clank: A Crack in Time
Seria wydawnicza: Ratchet & Clank
Producent: Insomniac Games
Wydawca: Sony Computer Entertainment
Dystrybutor polski: Sony Computer Entertainment Polska
Data premiery (świat): 27 października 2009
Data premiery (Polska): 4 listopada 2009
Platformy: PS3
Strona WWW: www.ratchetandclank.com/



Czytaj również

Marvel's Spider-Man
Wielka odpowiedzialność
- recenzja
Graliśmy w Spider-Mana
Dzień dobry, Nowy Jorku!
- pierwsze wrażenia

Komentarze


Canela
   
Ocena:
0
Muszę przyznać, że nawet ściągnęłam kiedyś demo ze Stora, ale gra mnie zupełnie nie przekonała i wyłączyłam ją po jakiś trzech minutach. Chyba jednak dam jej jeszcze jedną szansę ;)
07-05-2010 19:34
neishin
   
Ocena:
0
Wszystko zależy od tego czy jesteś fanem (lub fanką:D) serii. Kasia uwielbia R&C i kiedy wychodzi nowy tytuł to wsiąka w niego na 48 godzin bez przerwy :D
08-05-2010 10:17
Rege
   
Ocena:
0
Giereczka spoko, fajne story, jestem ciekaw jak brzmiałaby polska wersja. Muszę sobie załatwić część druga po doszedłem może do 1/3 ;)
08-05-2010 15:53
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ale... część drugą?? Jesteś pewien? To było na PS2...
08-05-2010 18:16
neishin
   
Ocena:
0
Rege jak zawsze jest wyłączony z świata rzeczywistego:D
08-05-2010 22:08
Bagheera
    Rege,
Ocena:
0
Hehe, z tego co mi wiadomo grałeś w Tools of Destruction, czyli to, co nazywasz częścią drugą, to właśnie recenzowane tutaj "Crack in Time" :D
08-05-2010 22:13
Rege
   
Ocena:
0
Ech, zaliczyłem skrót myślowy:

Muszę załatwić sobie część drugą trylogii na ps3, czyli: Ratchet & Clank Future: Quest for Booty.

Potem sobie znowu zagram w Crack in Time i dojdę do końca.

A co do ilości gier to było ich całkiem sporo, tylko, że większość własnie na ps2 jak piszę tylda.
08-05-2010 23:48

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.