» Recenzje » Dead Space

Dead Space


wersja do druku

Kosmiczny horror

Redakcja: Katarzyna 'Bagheera' Bodziony

Dead Space
Gry z gatunku First Person Shooter w większości do mnie nie przemawiają, zwłaszcza obecnie, gdy stawia się na quasi-prawdziwe konflikty w naszym świecie, a rozgrywka jest tak naprawdę nastawiona na multiplayera, zaś kampania dla jednego gracza jest tylko dodatkiem. Niemniej czasem zdarzają się tytuły, które, pomimo swojej przynależności do gatunku shooterów, przykuwają mnie do konsoli na długie godziny. Tak było z oboma częściami Bioshocka, sytuacja powtórzyła się z Dead Space.

W kosmosie...

W tytule tym zostajemy wrzuceni w skórę Isaaca Clarke'a, członka ekipy naprawczej, która zmierza na statek kosmiczny o dźwięcznej nazwie Ishimura. Jest to gigantyczny statek kopalniany, który wyciąga z planety duży kawał gleby, a następnie mieli go w poszukiwaniu surowców naturalnych. Niestety łączność z Ishimurą została przerwana - stąd inżynierska akcja ratunkowa. Isaac ma w tej podróży także osobisty cel - na rozbijaczu planet znajduje się jego ukochana, która tuż przed awarią wysłała do niego niepokojące wideo.

Oczywiście nie zdradzę tutaj nic nowego, jeśli powiem, że naprawa na Ishimurze to nie zwykła wymiana bezpieczników. Statek opanowany jest przez dziwne istoty, prawdopodobnie pochodzenia pozaziemskiego, które pragną tylko jednej rzeczy - pozbawić nas i naszych towarzyszy życia. Naszym celem, poza naprawianiem kolejnych elementów statku i znalezieniem ukochanej, staje się przeżycie w tym gościnnym jak dworzec kolejowy nocą miejscu.

... wszyscy słyszą oddane przez ciebie strzały

Jako inżynier nie mamy dostępu do miniguna czy snajperki, jednak bezbronni nie jesteśmy. Mamy naszą podręczną szlifierkę plazmową, któradaje sobie radę z metalem, więc mięśnie i ścięgna nie są dla niej wyzwaniem. Poza tym w późniejszym czasie dostajemy inne ulubione zabawki domowych majsterkowiczów - pistolet z wystrzeliwaną piłą tarczową czy palnik acetylenowy pełniący tu funkcję miotacza ognia. Ciekawym patentem jest wprowadzenie drugiej opcji prowadzenia ognia, jaką posiada każda broń - wspomniany miotacz jest w stanie wyrzucić z siebie mocno skondensowany ładunek na większy zasięg (ale kosztuje to więcej amunicji), a posiadający niesamowite wręcz pole rażenia pistolet linowy może ustawić gdzieś minę.

Sprzęt można ulepszać w specjalnych stacjach znajdowanymi (albo kupowanymi w sklepiku) węzłami mocy. Każdej pukawce można standardowo podwyższyć obrażenia, maksymalną ilość pocisków w magazynku czy szybkość przeładowania, a do tego każda ma swoją specjalną cechę, którą też można polepszyć (np. obrażenia z min wspomnianego pistoletu linowego).

Skoro już wiemy, czym możemy naprawiać poszycia statków kosmicznych oraz eliminować dziwaczne mutacje, wypadałoby napisać troszkę o beneficjentach traktowania takim sprzętem. Tutaj przekrój jest całkiem niezły, poczynając od "zwykłych" ludzi z dodatkowymi ostrzami zamiast kończyn, przez poczęte z niemowląt, strzelające z macek i chodzące po ścianach paskudztwa, po przymocowane na stałe do ścian cierpiące ciała wypluwające eksplodujące jaja. Dość powiedzieć, że wygląd i dźwięki wydawane przez te maszkary potrafią zmącić spokojny sen nawet Dalai Lamy. Warto napomknąć, ku ostrzeżeniu, że część przeciwników opanowała sztuczkę zdechł pies i potrafi nader ładnie udawać martwych. A wspomniałem o bossach? Owszem, występują. Tyle na ten temat, bo są zbyt fajni, żeby psuć czytelnikowi zabawę dokładnie ich opisując.

Należałoby jeszcze wspomnieć o innych ciekawych elementach, które w Dead Space znajdziemy. Nasz inżynierski kombinezon (który pewnie jest strasznie cieżki i dlatego Isaac tak wolno się przemieszcza), poza odczytem naszego zdrowia oraz wbudowanej butli z tlenem na wypadek wyjścia w przestrzeń kosmiczną, posiada dwa ciekawe elementy. Jednym z nich jest kineza, która pozwala na przemieszczanie przedmiotów bezdotykowo. Przydaje się to zazwyczaj scenariuszowo, by coś gdzieś wrzucić, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby porzucać ostrymi częściami zabitych przez nas przeciwników w ich będących jeszcze na chodzie kompanów. Drugim elementem jest staza, która na chwilę spowalnia czas w miejscu jej rozpylenia. I znowu - często służy na przykład do spowolnienia działających za szybko drzwi, ale nie do przecenienia jest możliwość zatrzymania w miejscu zbyt łapczywych zapaleńców, którzy mają ochotę na filet a'la Isaac.

Co religia robi z ludźmi

Dead Space nie jest typową strzelanką, w której prze się do przodu i wycina kolejne zastępy przeciwników... no dobra, w sumie jest. Niemniej zaobserwowałem pewne nietypowe dla tego gatunku elementy, które zostały tu zaimplementowane w pewnym konkretnym celu. Tempo gry jest wolniejsze niż w takim Call of Duty, sam Isaac chodzi dosyć powoli i ciężko. Przeciwnicy też nie grzeszą szybkością, a przynajmniej tak się wydaje, zanim nie nabiorą chwilowego przyspieszenia kilka metrów przed naszą twarzą. Kolejnym ważnym elementem jest to, w którą część ciała przeciwnika strzelamy. Standardowo utarło się, że najlepsze są headshoty, ale próbowanie tego rodzaju wyskoków na Ishimurze pewnie skończy się szybkim zejściem naszego bohatera, a nie przeciwnika. Nekromorfy, jak naukowo określa się szalejące w Dead Space tałatajstwo, bez głowy radzą sobie całkiem dobrze, za to poruszać się bez kończyn jest im już trudno, tak więc właśnie te miejsca są punktowane dodatkowymi obrażeniami. Jeszcze jednym elementem, o którym chciałbym wspomnieć, jest zerowa grawitacja, którą od czasu do czasu napotykamy. Wtedy poruszamy się skokami, a pomiędzy punktem rozpoczęcia skoku a jego zakończenia jesteśmy bezwładni i nic nie możemy zrobić. Daje to fajne poczucie bycia w kosmosie.

Kolejnym elementem tego kosmicznego horroru, który wart jest wskazania, jest scenariusz. Po Bioshocku, który pokazał, że FTP niekoniecznie musi odznaczać się kiepską fabułą, Dead Space idzie w jego ślady. Tutaj - poza walką z nekromorfami - napotykamy co jakiś czas dzienniki audio i video, dzięki którym badamy losy różnych członków załogi, a także rozpracowujemy intrygę kościoła Unionistów i jego zaangażowaniem w tą, wydawało by się przypadkową, masakrę na pokładzie Ishimury.

No i jest jeszcze sam element horrorowy, wszak Dead Space to właśnie straszenie w kosmosie z jednoczesnym strzelaniem. Muszę przyznać twórcom, że z tego także wywiązali się z nawiązką. Standardowo już niepokoją nas cienie na ścianach, ale to nie wszystko w repertuarze Electronic Arts. Świetnym pomysłem była prawie całkowita rezygnacja z muzyki (a tam, gdzie się pojawia, jest bardzo stonowana), co tylko podkreśla realność przeżyć. W ogóle udźwiękowienie tej gry jest świetne - bardzo dobry voice acting (co ciekawe - przez całą grę Isaac nie mówi ani słowa), a potwory mlaszczą niepokojąco na poziomie co najmniej zadowalającym.

Błyszcząca gwiazda

Tak naprawdę trudno mi znaleźć wady Dead Space. Może jest trochę odtwórczy, a niekiedy straszenie bije po oczach kliszami, niektórym może przeszkadzać troszkę backtracking (choć moim zdaniem jest to zrobione z wyczuciem - lokacje zmieniają wygląd między naszymi odwiedzinami, a za drugim razem podróżujemy wcześniej zamkniętymi przejściami), ale przykrywa to cała tona świetnej rozgrywki i rozrywki. Za niecałe pół roku na rynku pojawi się część druga, w której znów Issac Clarke stanie do zmagań z nekromorfami, tak więc, jeśli jeszcze nie mieliście przyjemności powalczyć o własne życie i zdrowie psychicznie na Ishimurze - szczerze was do tego zachęcam.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
8.55
Ocena użytkowników
Średnia z 10 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 5
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Dead Space
Seria wydawnicza: Dead Space
Producent: EA Redwood Shores
Wydawca: Electronic Arts
Dystrybutor polski: Electronic Arts Polska
Data premiery (świat): 14 października 2008
Data premiery (Polska): 24 października 2008
Platformy: Xbox 360, PS3
Strona WWW: www.deadspacegra.pl/
Tagi: Dead Space



Czytaj również

Dead Space 3
Martwa przestrzeń po raz trzeci
- recenzja
Dead Space 3
Martwy kosmos akcji
- recenzja
Dead Space: Extraction
Wszystko ma swój początek
- recenzja
Dead Space 2
- recenzja
Dead Space 2
Znowu te potwory…
Dead Space
Alone In the Space
- recenzja

Komentarze


Qrchac
   
Ocena:
0
To jednak z gier, które już mieszkają u mnie na półce i czekają na swoją kolej. Ta recka tylko umocniła mnie w przekonaniu, że ten zakup to dobra decyzja :D
25-11-2010 16:45
~Faren

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Gra ma już dwa lata, recka trochę spóźniona ;p już prędzej, jakby miała dotyczyć Dead Space 2, które niedługo się ukaże.
25-11-2010 17:12
Qrchac
   
Ocena:
0
Lepiej późno niż wcale :> A recka Dead space 2 pewnie też się pojawi na stronie ;)
25-11-2010 22:44
Bagheera
   
Ocena:
0
Niom, neishin właśnie sobie odświeżał jedynkę przed zakupem dwójki.
Mi się podoba, że ta gra nie zachęca, aby przechodzić ją "na pałę", ale żeby poeksperymentować trochę ze stazą, spowalnianiem przeciwników itp, zwłaszcza na najtrudniejszym poziomie.
27-11-2010 10:13
neishin
   
Ocena:
0
Zwłaszcza na najtrudniejszym poziomie przy robieniu trofeum One gun, kiedy to trzeba przejść całą grę tylko na podstawowym pistolecie. Miazga, ale przynajmniej nie ma problemów z amunicją, no i jest kasa na szybkie ulepszenie plasma cuttera i kombinezonu.
27-11-2010 11:19
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Z tego co pamiętam to jako typowy ciułacz właśnie głównie tym podstawowym przechodziłem większość gry. Ale nie był to najtrudniejszy poziom.

Natomiast ogólnie pamiętam, że gra straciła sporo w moich oczach wtórnymi lokacjami - ten statek naprawdę mógł mieć urozmaicone lokacje, a tu raptem raz pojawił się elegancki przedział pasażerski i tyle. Czemu nie było walącego po gałach bielą ambulatorium, czemu przestrzenie "robocze" i użytkowe nie były mocniej rozróżnione...

No i w finale pokazali naprawdę rewelacyjne otwarte przestrzenie, aż żal że dopiero tak późno...
27-11-2010 15:17
Malaggar
   
Ocena:
0
Czemu nie było walącego po gałach bielą ambulatorium, czemu przestrzenie "robocze" i użytkowe nie były mocniej rozróżnione... Bo byś wtedy narzekał, że po co rozróżniać przestrzenie użytkowe od roboczych? ;)
27-11-2010 15:43
Gonz
   
Ocena:
0
o ile pamiętam filmy pokroju dajmy na to "Event Horizon" to tam też raczej kolejne pomieszczenia nie były urozmaicone. ot, tu generator, tu zniszczone pomieszczenie mieszkalne, a tam flaki. i było OK. w grze wogóle na to nie zróciłem uwagi. raz reaktor, raz jakaś maszynownia, a raz dziura z widokiem na kosmos. i git. a Dead Space to obok Mirror's Edge moja ulubiona gra roku 2008.
27-11-2010 23:33
Malaggar
   
Ocena:
0
ET to zły przykład - sam statek jest ok, ale wygląda momentami jak gotyk w sztuce teatralnej - przebajerowany i sztuczny ;)
27-11-2010 23:37
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
o ile pamiętam filmy pokroju dajmy na to "Event Horizon" to tam też raczej kolejne pomieszczenia nie były urozmaicone. ot, tu generator, tu zniszczone pomieszczenie mieszkalne, a tam flaki. i było OK. w grze wogóle na to nie zróciłem uwagi. raz reaktor, raz jakaś maszynownia, a raz dziura z widokiem na kosmos. i git. a Dead Space to obok Mirror's Edge moja ulubiona gra roku 2008.

Po pierwsze to, to zestawienie filmu z grą wywołuje u mnie kiepskie dejavu. Po drugie z Event Horizon spędzam 90 minut, z Dead Space wiele godzin. Po trzecie Event Horizon ma różnorodne scenografie - sferyczny napęd, zielone wnętrza komputera, psychodeliczny tunel, eliptyczny żółtawy tunel...

Tak więc dało się, jakby twórcy się wysilili. Zresztą - lenistwo wyszło też w połowie gry, kiedy zamiast wprowadzić nowe potworki postanowili tylko zmienić teksturki.

Nie mówię, że to zła gra, ale sikanie po nogach byłoby tu przesadą.
28-11-2010 00:46
Gonz
   
Ocena:
0
ja sikałem. statek kosmiczny to nie park krajobrazowy, pewna monotonia wnętrz była dla mnie najwyraźniej na miejscu, bo nie przeszkadzało mi to ani trochę. faktem jest że zróżnicowanie poczwar by nie zaszkodziło, ale i to nie przeszkadzało. klimat klimat klimat. jeden z najlepszych future-horrorów od czasu System Shocka jak dla mnie. i jedna z gier roku 2008.

EDIT: a co do skojarzeń filmowych to ja widocznie po prostu z tym problemów nie mam. autorom wyraźnie chodziło o nawiązanie do Aliena czy EH, bardziej niż do tradycyjnych survival horrorów konsolowych/komputreowych pokroju Resident Evil. Inne medium, inny język, podobna otoczka, docelowo ten sam klimat.
28-11-2010 14:21
neishin
   
Ocena:
0
IMO prawda leży pośrodku - owszem, wnętrza były w większości takie same, ale stwarzało to właśnie klimat statku górniczego. To nie okręt wycieczkowy. Wszystko było brudne, metalowe (znaczy nie pokryte farbą, bo i po co) i było częścią wielkiej maszynerii. A jak człowiek się zmęczył to były białe ambolatorium (sekcja medyczna, chyba pierwsze odwiedziny), a potem strefa żywnościowa i filtrowania powietrza (przed 1 bossem).
28-11-2010 15:26

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.