» Recenzje » Assassin's Creed II

Assassin's Creed II


wersja do druku

Kultura, sztuka... i krew zdrajców

Redakcja: Ula 'Canela' Kuczyńska

Assassin's Creed II
Historię tworzą bohaterowie. Od dziecka jesteśmy uczeni o wielkich przywódcach, wojownikach i wyzwolicielach narodu, których czyny doprowadziły do historycznych przewrotów. Legendy opiewają czyny herosów, których męstwo było niezrównane. Jednak cień rozwoju cywilizacji kryje za sobą wielu morderców, zamachowców, cichych rewolucjonistów, którzy tak samo jak herosi przyczyniali się do wielkich zmian na kartach historii. Bezimienni mordercy śpiących tyranów, sztyleciarze obalający złe rządy rzadko są uwzględniani jako bohaterowie, gdyż ich czyny są mniej heroiczne – jednak zmodyfikowały ówczesną rzeczywistość.

Nadejście Assassin's Creed pod koniec 2007 roku było dla mnie wielkim wydarzeniem. Pojawia się gra, która opowiada alternatywną opowieść o rozwoju ludzkości, w której asasyni są traktowani jako protagoniści. Oczywiście, jako że akcja toczy się w średniowieczu, w okresie Trzeciej Wyprawy Krzyżowej, twórcy pozwalają sobie nagiąć nieco historię i pobawić się legendami. Istniejąca w tamtych czasach perska sekta nizarytów, których nazywano haszaszinami (głównie z powodu rzekomego uzależnienia wyznawców od haszyszu) została wykorzystana jako źródło pojawienia się głównego bohatera. Altair ibn La-Ahad – członek owej sekty (w grze traktowanej jako bractwo) musi stawić czoła krzyżowym najeźdźcom, którzy wykradają święty artefakt zwany "Piece of Eden". Oczywiście, by było ciekawiej, wszystko dzieje się we wspomnieniach zakodowanych w DNA Desmonda Miles'a - współczesnego (tak naprawdę to rok 2012) potomka Altaira. Schwytany przez współczesnych templariuszy (ukrywających się jako korporacja Abstergo Industries), przy pomocy specjalnej aparatury odtwarza je w poszukiwaniu czegoś, na czym zależy porywaczom. Tym, którzy nie znają jeszcze fabuły pierwszej części nie zdradzę nic więcej.

Tak oto na moim horyzoncie pojawiła się całkiem nowa jakość gier z gatunku "stealth". Odpowiedzialne za Assassin's Creed Ubisoft zainwestowało w całkowicie inną formę skradanki niż dotychczas. Znani z innych produkcji ukrywający się w cieniu na swoje ofiary mordercy wychodzą na światło dzienne. Poznajemy grę, w której nasza postać kroczy w tłumie przeciskając się do swojej ofiary, by zamordować ją ukrytym w karwaszu wysuwanym ostrzem. Kolejnym atutem tej pozycji jest również znakomicie dopracowany tryb poruszania się, który wzorując się na free-runningu pozwalał nam na przemierzanie dachów średniowiecznych miast z niesamowitą zwinnością. Ciekawie odtworzone modele miast takich jak Jerozolima, Damaszek czy też Akka, przykuwały swoim pięknem i nastrojem. Cały efekt potęgowała bardzo dobrze dobrana muzyka stworzona przez Jespera Kyda, który postarał się, by ścieżka dźwiękowa była kolejnym szczeblem pozwalającym nam wspiąć się na szczyty immersji w grze. Gra zachwyciła mnie swoją pomysłowością, przyjemną mechaniką walki i dobrą fabułą. Oczywiście brzmiałbym jak zaślepiony głupiec, gdybym nie wspomniał o wielu minusach, które zniechęciły dużą ilość graczy od zagłębienia się w tą produkcję. Assassin's Creed było zbyt schematyczne i przewidywalne. Od początku gry wiedzieliśmy ile mamy osób zabić i po co to wszystko robimy. Każdy rozdział podlegał tym samym etapom rozwoju działania, które kończyło się asasynacją. Repetycja i sztuczna naturalność odtworzenia "ducha miasta" nierzadko frustrowały i zniechęcały. Gra była czymś zupełnie nowym, ale niestety ilość innowacji równa była ilości niedogodności technicznych i błędów. Przyznam, że mimo wszystko jest to jeden z najważniejszych tytułów mojego życia i bardzo go cenię.

Jako, że twórcy od razu zapowiedzieli Assassin's Creed jako trylogię, to pozostało mi czekać na kontynuację. Pokładałem w niej wielkie nadzieje, ale też obawiałem się zboczenia z tak ciekawego toru, jaki nadała pierwsza część. Zmodyfikowana historia Trzeciej Krucjaty i sekty nizarytów jako przyczyny niekończącego się konfliktu między Templariuszami i Asasynami, którzy walczą o dominację nad światem była dość ciekawa i pełna interesujących wątków.

Assassin's Creed II opowiada historię tego samego potomka asasynów – Desmonda Miles`a, który uwalnia się z rąk korporacji Abstergo i ucieka w szeregi współczesnych zabójców, którzy by go wyszkolić na sprawnego morderce, znowu podłączają do aparatury odtwarzającej wspomnienia zwanej Animus. Animus 2.0 (bo tak asasyni nazwali swoją maszynę, by podkreślić, że jest sprawniejsza niż to, co zbudowali templariusze oraz jest przyjemnym sygnałem od twórców, że chcieli poprawić błędy z części pierwszej) zostaje uruchomiony, a nasz bohater podłącza się ponownie pod jednego ze swoich przodków, aby poznać dzieje asasynów i dodatkowo nauczyć się walczyć (efektem ubocznym odtwarzania wspomnień jest tzw. "Bleeding Effect", dzięki któremu sami również uczymy się umiejętności naszego prapra..n..pradziadka)


Włoski renesans

Tak oto poznajemy Ezio Auditore da Firenze – młodego szlachcica z okresu renesansu.
Akcja gry rozgrywa się we Włoszech w latach 1476 – 1506, 295 lat po wydarzeniach przedstawionych w pierwszej części. Ezio jest synem bankiera z Florencji, który wiedzie wesołe życie młodego zawadiaki i namiętnego kochanka. Jego młodość zostaje zakończona w momencie porwania jego dwóch braci i ojca, którzy oskarżeni o zdradę zostają straceni. Bohater podczas ostatniej rozmowy z ojcem, dowiaduje się o tajemnicy rodowej, która ma pomóc naszemu protagoniście w wymierzeniu zemsty za przelaną niewinną krew swej rodziny. Oczywiście to tylko zarodek znacznie głębszego wątku fabularnego, który w miarę rozgrywki odkrywamy. Kontynuacja również nieco nagięła historię przez wprowadzenie takich postaci jak Leonardo da Vinci, Nicolo Machievelli, Caterina Sforza czy też papież Aleksander VI. Machiavelli jest dorosłym człowiekiem, mimo faktu iż urodził się w 1469 roku. Wolna inspiracja historią pozwala na tego rodzaju przegięcia i wręcz nie zwracamy na nie uwagi.

Tak samo jak w części pierwszej – zostajemy oszołomieni ogromem i detalicznością miast, które przemierzamy. Florencja, Wenecja, Rzym, czy też nawet trasa w Górach Apenińskich zachwyca pięknem. Dźwięki ponownie stały się hipnotyzujące i wzruszające dzięki geniuszowi Jespera Kyda, bez którego ścieżki dźwiękowej nie jestem w stanie sobie wyobrazić tej gry. Istne arcydzieło.


Pod słońcem Toskanii.

Assassin's Creed II jest dowodem na to, że twórcy uczą się na swoich błędach. Już na samym początku gry, gdy jeszcze w ubraniu zwykłego szlachcica chodzimy po ulicach Florencji pomagając matce, ojcu czy też siostrze w kilku sprawach (przy okazji poznajemy klawiszologię – bardzo udany tutorial, który wprowadza również w klimat tych czasów), możemy zauważyć różnorodność społeczeństwa miejskiego. Księża dyskutują na tematy religijne, kupcy nakłaniają klientelę do kupna ich wyrobów a kurtyzany… ekhm, zajmują się swoim marketingiem. Bogactwo ubrań, różnorodność aparycji ludzi nas otaczających daje faktycznie poczucie bycia w środku renesansowego miasta. Żebracy proszą o drobne, ktoś tam odgania muchy, straż miejska patrzy na każdego podejrzanego surowym wzrokiem, a my zlewamy się z całym tym światem jak łyżka soli w cukierniczce. Nie sposób nie wspomnieć o tym, że okres karnawału w Wenecji jest niemożliwy do zignorowania. Kobiety chodzą w pięknych szatach, wszyscy noszą maski karnawałowe, a liczni cyrkowcy popisują się na każdym rogu. Obraz zachwyca i przyciąga. Dodatkowym atutem czysto wizualnym jest dopracowanie budowli. Możemy nawet zwiedzać niektóre zabytki od środka. Oczywiście są też niedociągnięcia graficzne obecne na budynkach, na które natrafiamy przy zbyt dużym przybliżeniu kamery, czy też niektóre twarze postaci. Mimo kilku niedoróbek gra wygląda ślicznie. W pierwszej części irytowała nas niska różnorodność społeczności miejskiej, dlatego przemieszczaliśmy się głównie po dachach, w sequelu nareszcie schodzimy na ziemię, by kroczyć między ludźmi...


Casanova, Don Juan i Dartagnan w jednym!

Nasz bohater nieco różni się od swojego nizaryckiego przodka. Ezio ma zawadiacki charakter i myśli inaczej niż ktoś od urodzenia szkolony na zabójcę. Jego kompani również pokazują odmienność bohatera. Młody i pragnący zemsty szlachcic uczy się wielu sztuczek od znajomych z gildii złodziei, czy też kurtyzan, które pokazują mu jak zlewać się z tłumem. Możemy werbować do odwracania uwagi łotrzyków lub kurtyzany, które wiedzą jak przykuć uwagę strażnika. Oczywiście chętni krwawej jatki mogą wynająć najemników, który rzucą się w bój z każdym wyznaczonym przeciwnikiem. Do pomocy również rusza sam Leonardo da Vinci, którego niezwykła inteligencja służy rozszyfrowywaniu fragmentów kodeksu asasynów, na których zawarte były również projekty ukrytych broni. Leonardo staje się dobrym przyjacielem głównego bohatera, który służy pomocą i radą. Tworzy dla nas podwójne, ukryte ostrza i zdradza tajniki kodeksu asasynów, dzięki któremu rozwiązujemy inne zagadki zawarte w grze. Specjalnie nie dopowiadam o co chodzi z kodeksem, gdyż nie chcę nikomu psuć zabawy. Jedno z zadań jest możliwa do wykonania tylko dzięki latającej maszynie Ezia, na której przemierzamy niebo nad Wenecją. Niestety pojawia się to tylko w jednej misji.

Innym ciekawym rozwiązaniem (poprawką po części pierwszej) jest umiejętność pływania. Uciekając przed pościgiem można zwinnym skokiem na główkę ukryć się pod powierzchnią wody. Ezio pływa, nurkuje a nawet wciąga do wody nic nie spodziewających się strażników. Urozmaica to rozgrywkę. Pojawia się też w związku z tym zabawny błąd. Co z tego, że Ezio umie pływać, skoro nikt inny nie potrafi? Zdarzają się błędy typu: wskakuję na przepływającą gondolę a osoba, która na niej płynęła, w panice wskakuje do wody i już nie wypływa… Tak samo jest z kompanami – gdy zwerbujemy do pomocy kilku złodziei, a oni pędząc za nami potkną się i skończą w kanale, pozostaje nam co najwyżej zasalutować i zapalić im świeczkę.
Oprócz pływania, mamy kilka innych udogodnień związanych z ukrywaniem siebie i nie tylko. Teraz możemy zlewać się z każdą grupką ludzi – wystarczy, iż wejdziemy w ich szeregi i będziemy razem z nimi kroczyli – stajemy się szarzy i niewidoczni jak Batman na nocnym niebie. Odwracaniu uwagi może nam posłużyć nawet rzucenie kilku monet na podłogę. Każdy się nimi zainteresuje – może to również udaremnić pościg, gdy w wąskiej uliczce strażnikom zagrodzi drogę stado ludzi zbierających monety. Zamordowane ofiary możemy też podnieść i wrzucić do rzeki czy też ukryć w stogach siana – utylizacja dowodów rodem z filmów mafijnych.


Bronie, gadżety no i pieniążki...

Jak już zdążyliście zauważyć, kilka razy użyłem słowa „kupujesz”, "wynajmujesz", "rzucasz monety". Sequel wprowadza pieniądze, które dostajemy za misje. Możemy również okraść przechodniów czy też otwierać poukrywane skrzynki z kosztownościami. Pieniądze mają różnorakie zastosowanie – kupujemy bronie, zbroje, farbujemy nasze odzienie, leczymy rany lub wynajmujemy ludzi do pomocy. Dodatkowo wprowadzono mały wątek ekonomiczny związany z bazą wypadową Ezia – willą Monteriggioni, która należała do jego dziadka, a obecnie do wuja Mario, który ukrywa w niej ocalałą matkę i siostrę naszego protagonisty. Wujek Mario pomaga nam stanąć na nogi, a my pomagamy mu powoli rozwinąć ekonomię miasteczka rodzinnego poprzez inwestycje i remonty poszczególnych budynków. Co prawda ta minigra jest stosunkowo krótka i niedopracowana, jednak pozwala szybko się wzbogacić na rozwoju handlu w Monteriggioni.

Naszą willę możemy udekorować dziełami sztuki, które da się kupić w każdym mieście. Każda zbroja, broń również jest deponowana w naszej domowej wystawce. Co się tyczy broni – mamy znacznie większe pole do popisu niż w części pierwszej. Miecze obosieczne, jednosieczne, buławy, młoty, topory, piki, halabardy, sztylety to dość duży arsenał. Nie wspomnę nawet o samych gadżetach asasyńskich jak podwójne, ukryte ostrza, pistolet skryty w karwaszu, trujące ostrze ogłuszające, bomby dymne i inne. Arsenał jest bogaty i pozwala na bardzo dobrą zabawę. Żeby odblokować kolejne gadżety musimy przemierzać grobowce, w których znajdujemy zaszyfrowane plany. Może to brzmieć nieco niespójnie, ale to przez fakt, iż nie chcę wyjaśniać wszystkiego, gdyż wtedy nie byłoby po co grać. Zapewniam, że eksploracja katakumb ma sensowne wytłumaczenie i sprawia ogromną frajdę.


Gdy nie można uciekać – trzeba walczyć!

Uwielbiam walkę w Assassin's Creed II. Jest płynna i przyjemna. Poprawiono wiele błędów względem pierwszej części i teraz walczy się jeszcze bardziej widowiskowo, a przejścia pomiędzy przeciwnikami są niezauważalne. Oprócz broni, które mamy przy sobie, Ezio może wykorzystać też tę dzierżoną przez wroga. Bohater walcząc gołymi rękami może nie tylko złapać, kopnąć, uderzyć z pięści, główki czy też rzucić oponentem, ale może też złapać go za broń i przejąć ją, szybko dobijając obezwładnionego. Pozwala to na jeszcze ciekawsze rozwiązania w walce, która staje się tak widowiskowa, iż potrafi zebrać się tłum gapiów. To miła odmiana, gdy po skończonym starciu słyszy się oklaski i wiwaty. Ezio lubi się popisywać i widać to na każdym kroku podczas walki. Muszę niestety także na nią ponarzekać. Nie mam nic do jej rozwiązań, jest różnorodna, efektowna i wymaga nauczenia się płynności ruchów. Ze strony technicznej nie można nic twórcom zarzucić. Pojawia się tylko jedno ale – po co w grze tyle świetnych sposobów ucieczki przed strażą, ukrywania się w stogach siana, na dachach, w wodzie, skoro praktycznie nie da się przegrać walki? Niezależnie od ilości przeciwników, jeżeli znamy choć kilka podstawowych ruchów, możemy wygrać każdą walkę bez uszczerbku na zdrowiu. To nieco boli, gdyż rozgrywka nie stawia żadnego wyzwania. Jakby chociaż istniała możliwość wyboru poziomu trudności, który nieco zwiększałby śmiertelność i trudność w walce… Lecz niestety nie ma. To jeden z moich zarzutów w stosunku do mechaniki gry.
Innym ważnym niedociągnięciem jest fakt, iż mimo tego, że gra ma pokazywać nową formę skradania się – społeczny kamuflaż i znikanie w tłumie, to przecież przydałoby się kucanie na dachu, prawda? Tutaj twórcy wykazali się brakiem logicznego myślenia. Nasz bohater potrafi się niesamowicie wspinać, skakać, walczyć z niezwykła finezją, ale gdy wypadałoby przykucnąć na dachu, by uniknąć zauważenia przez straże, to on stoi jak ten model! Bah! Ezio nie rób z siebie Batmana – łucznicy nie przestraszą się twojej mrocznej sylwetki, tylko zaczną strzelać...


A co ze schematycznością misji?

Przyjemność sprawił mi rozwój fabularny gry. Nie spotkałem się ani na chwilę z nudą czy też powtórką z rozrywki. Do każdego zabójstwa dochodzimy inną drogą, wszystko mamy fabularnie wytłumaczone. Wplecione pomiędzy podmisje zwiedzanie katakumb lub sama jazda na koniu sprawia, że świat jest bogaty i różnorodny. Zdarzają się tereny otwarte, które są na tyle duże, że możemy trochę pogalopować na rumaku. Ratowanie towarzyszy w opałach, pomaganie pięknym kobietom (ukłon w stronę Cateriny Sforzy) czy też wzniecanie mniejszych rewolucji feudalnych to całkiem sporo jak na jedną grę. Niejednokrotnie miałem wrażenie, że gram w eGRAnizację przygód Hrabiego Monte Christo, gdyż Ezio miał tyle ciekawych przygód. Wątek fabularny jest zaskakujący pod koniec i bardzo przyjemnie się go odkrywa. Dodatkowo możemy poznać kilka sekretów związanych ze światem przedstawionym, poprzez rozszyfrowywanie zakodowanych wiadomości. Od kogo wiadomości i czego dotyczą, to już niespodzianka, której nie chcę wam odbierać.


Mógłbym tak bez końca ale cóż...

Wypadałoby skończyć recenzję, zanim zdradzę tajniki fabuły, więc postaram się streszczać.
Bez odkrywania wszystkich sekretów i wędrując tylko głównym wątkiem spędzimy przy tej grze około piętnastu godzin. To dość dużo w przypadku pozycji, która nie jest RPG, więc poszerzając to o wszystkie podquesty i sekrety, mamy produkcję, która może zabrać nam nawet dwadzieścia godzin. Dodatkowym atutem są zbliżające się dodatki, które będą odkrywać kolejne wspomnienia i przygody naszego bohatera.
Tak oto dostajemy duży, bogaty świat i świetną kontynuację gry, która uplasowała się wysoko w moim panteonie chwały. Pozostaje mi jedynie życzyć Wam przyjemnych podróży po renesansowych Włoszech i wielu udanych morderstw. Oby trzecia część wywołała we mnie jeszcze więcej pozytywnych emocji – dostanę kiedyś zawału przez te dobre gry...

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


9.0
Ocena recenzenta
Tytuł: Assassin's Creed II
Seria wydawnicza: Assassins Creed
Producent: Ubisoft Studios
Wydawca: Ubisoft
Dystrybutor polski: Ubisoft
Data premiery (świat): 17 listopada 2009
Data premiery (Polska): 20 listopada 2009
Platformy: Xbox 360, PS3
Strona WWW: assassinscreed.uk.ubi.com/assassins...



Czytaj również

Assassin's Creed Odyssey
W poszukiwaniu tożsamości
- recenzja
Assassin's Creed Origins – Tryb Wycieczki
Turysta w upale
- recenzja
Assassin's Creed Origins
W obronie Egiptu
- recenzja
Assassin’s Creed: Syndicate
Zabójcze rodzeństwo
- recenzja

Komentarze


Kaelroth
   
Ocena:
0
recenzja fajnai obszerna tylko ,że przy czwartym bloku tekstu brakuje końca zdania, ale ogólnie to git. ;]
11-01-2010 19:29
   
Ocena:
0
Kurde, moje niedopatrzenie przy wrzucaniu. Poprawione, dzięki :)
11-01-2010 19:33
Alchemique
   
Ocena:
+1
Baardzo fajna recka, swietnie sie czyta i niesamowicie zacheca do zagrania. Dobra robota :)
11-01-2010 22:01
~Kartofel

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
super recka fajnie się czyta
07-03-2010 18:51

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.